29515. | "Mówił dziad do obrazu, a obraz do niego ani razu". Prawdziwie ktoś kiedyś orzekł, że przysłowia ludowe są mądrością narodu...
W przeciągu kilku ostatnich lat w nadzwyczajny sposób wykluło się w cybernetycznej przestrzeni nasze lokalne (iławskie, lubawskie, suskie, kisielickie, zalewskie, nowomiejskie) jedyne w swoim rodzaju zjawisko. Spontanicznie powstała na forum iławskiego Kuriera, coraz bardziej rosnąca w siłę, internetowa społeczność. Od kilkunastu miesięcy stałem się tej społeczności jakąś niewielką cząstką. Poczytuję sobie ten skromny fakt za wielki honor, odnotowując go z niedającą się ukryć satysfakcją. Funkcjonowanie na tym forum pod własnym nazwiskiem nie jest prostym przedsięwzięciem. Tym bardziej kiedy wypadło komuś, w tym przypadku mnie, wykonywać publiczną funkcję. Nie odczuwam jednak, z tego tytułu, jakiegoś szczególnego poczucia krzywdy, czy niesprawiedliwości - wynikających z przekonania, że dyskutuję z "cieniami" .
Określenia "cienie" użył jeden z forumowiczów, który nie tak dawno, tutaj, na tym forum napisał do mnie szczerze i serdecznie, że odradza mi dalsze wpisy i aktywność dyskusyjną. Ja, oczywiście, tej rady nie posłuchałem i nie posłucham. Dla mnie każda uwaga wnoszona przez forumowiczów, choćby najbardziej kąśliwa i dla mnie nieprzyjemna, ma walor zawsze bardzo istotny. Pozwala odczytywać nastrój społeczny w iławskiej (i również powiatowej) wspólnocie. Pokazuje, jak na talerzu, nie tylko nadzieje i dążenia członków naszej wspólnoty, ale również (a może nade wszystko) ich sprzeciw i brak zgody na to co dzieje się w otaczającej nas rzeczywistości. Wchodzenie w takie "OKO CYKLONU", pełne osobistych emocji anonimowych internautów, zawsze pozostanie dla wielu publicznych działaczy nierozsądnym aktem desperacji. Jednak nie dla mnie. Odwrotnie! Taki kontakt z potencjalnymi wyborcami bardzo mi odpowiada.
Oczekuję jednak od moich partnerów w rozmowie jednej jedynej przysługi. Obecność i wymiana poglądów między nami na tym forum będzie tylko wówczas miała sens, gdy wszyscy będziemy czytać wpisy systematycznie. Nie na wyrywki. Ileż to razy mam wracać do tych samych tez i powtarzać uzasadnienie od nowa!?
Wiem, że z racji swoich rozlicznych publicznych funkcji, pełnionych w okresie ostatnich dwóch dekad, wydobywanie na światło dzienne mojego nazwiska musi wywoływać emocje podobne do tych, jakie towarzyszą nam przy wyjmowaniu gorącego kartofla z ogniska. Takie życie sam sobie wybrałem i nikt z tego powodu nie usłyszy ode mnie najmniejszej skargi. Wiem również, że choćbym wzniósł się na sam szczyt literackiego kunsztu, osiągając rzadko spotykany dar przekonywania do swojego sposobu rozumienia wybranych problemów - pośród sporej części mieszkańców Iławy i okolic mam już wizerunek, dla mnie jak najbardziej niekorzystny, na zawsze utrwalony. Wiem także, że żyje w naszym mieście Iławie duża grupa ludzi ideowych, dla których choćbym był tytanem myśli samorządowej (oczywiście nim nie jestem) to i tak do końca dla nich pozostanę tym nie budzącym zaufania, bo nieprawomyślnym. Wiem wreszcie, że nie może zabraknąć na naszej rodzimej iławskiej ziemi oponentów, do których nie dociera argumentacja o zasadach i pryncypiach z bardzo prostego powodu - oni sami nigdy żadnymi zasadami w swoim życiu się nie kierowali.
Jak by nie było, jeszcze jednej rzeczy jestem pewien. Przez cały czas mojej obecności na naszym forum, wszystko co określa warunki brzegowe do każdej rozmowy dawno tutaj sobie już powiedzieliśmy. Cóż mam zatem począć kiedy już kilkakrotnie napisałem, że nie odejdę z klubu objętego rygorem dyscypliny głosowania, bo to kwestia moich zasad, chociażby miały być one dla mnie wielkim ciężarem. Cóż z tego, że nie raz już podkreślałem, iż nic dobrego ze strony Platformy Obywatelskiej nie może mnie już spotkać, jedynie same kłopoty, ale to spod szyldu tej formacji dwukrotnie zdobywałem poselski mandat. Cóż z tego, że próbuję, nie wprost, a w zawoalowanej formie powiedzieć, że moje poczucie przyzwoitości nie pozwala mi na żadne teatralne gesty. Wszystko, co mogłem zrobić to wystąpić z partii, grzebiąc za sobą jakąkolwiek wewnątrz platformerską przyszłość. Odnosiłem się publicznie do tej sytuacji wielokrotnie, również na tym forum. Z jasnym przesłaniem: odbierajcie mnie tak jak chcecie, wedle własnego uznania - z całym dobrodziejstwem politycznego inwentarza. Reguły gry w ten sposób zostały dla wszystkich zainteresowanych uczestników forum jasno ustalone.
Niestety, za każdym razem nie muszę długo czekać na kolejny atak furii zmierzającej do wywołania od początku dyskusji na temat mojej obecności w Sejmie. Wystarczy, że pojawi się ktoś nowy na forum i zauważy na nim moje nazwisko. Nie chcę żadnego wpisu lekceważyć, nie jest moim celem kogokolwiek obrażać i sprawiać mu przykrości. Ale nie może też moja bytność pośród całej plejady zacnych forumowiczów zamienić się w nużący, bo ciągle się powtarzający spektakl. Tyle wokoło dzieje się ciekawych, wartych odniesienia zdarzeń. Wiele zjawisk lokalnych chciałbym tu opisać, nie roniąc żadnej sugestii pojedynczego internauty. Ale przecież nie mogę! Bo muszę cierpliwie, ważąc każde słowo, powtarzać swoją historię.
Podręcznikowym przykładem na powyższe zdanie jest ostatnia moja "dyskusja" z wojowniczym duetem ukrywającym się pod ściśle tajnym kryptonimem "Adela z Bronowa". Zwracam się teraz do obydwu Panów, w których rozpoznaję po stylu pisania autorów wielu felietonów popełnianych przed kilku laty na łamach Kuriera. Obaj Panowie to, moim zdaniem, w istocie jedna osoba, ale skoro jego (ich) życzeniem jest tokować na dwie twarze, to niechże się tak stanie.
Moi Szanowni Panowie! Adelo z Bronowa! Jeśli zależałoby mi na bijatyce z Panami i serwowaniu sobie nawzajem mało wybrednych złośliwości, to napisałbym Panom, w odpowiedzi na ostatnią jałową i bezproduktywną zaczepkę, że Wasza ciągle powtarzające się metoda przywoływania ze mnie cytatów i rozpisywania ich na poszczególne frazy, jako żywo przypomina mi pisanie testu kompetencyjnego przeznaczonego dla przyszłych absolwentów gimnazjum. A gdybym chciał być jeszcze bardziej w swej złośliwości wyrafinowany, to dodałbym, że całokształt Panów twórczości na tym forum bardzo źle wróżyłby nadziei na ukończenie wspomnianej przeze mnie szkoły. Ja tak jednak o Panach nie napiszę, albowiem pamiętam dobrze Wasze felietony z papierowej wersji Kuriera. Były to przeważnie warsztatowo bardzo dobre, prowokujące do myślenia teksty. Z wieloma poglądami Panów się nie zgadzałem, ale to o to przecież chodzi, by nic na naszym świecie nie było jednostajne. Wszystko było fajnie, do czasu kiedy szczególnie jeden z Panów ogłosił przeciwko mnie świętą krucjatę i zaczął atakować na szpaltach tej samej gazety! A potem zniknął obrażony na redakcję, kiedy zdecydowałem się w końcu na Jego kolejną napaść odpowiedzieć.
Historia lubi się powtarzać. Oto znowu pojawia się Pan w całej swej okazałości, tym razem jednak pod pseudonimem. Coś moja skromniutka postać nie daje Panu (obydwu Panom) spokoju. To bardzo niedobrze, bo to pierwszy krok do obsesji. Poniższe zdania piszę ze śmiertelną powagą: taka obsesyjność zatruwa umysł, pozbawiając każdego człowieka możliwości jasnego widzenia. W przypadku obydwu Panów nie mogę do tego dopuścić. Macie Panowie zbyt duży potencjał, który jeszcze nie raz może się przysłużyć naszej lokalnej społeczności.
Dlatego uroczyście, wszem i wobec ogłaszam: w starciu z Adelą z Bronowa poniosłem druzgoczącą klęskę. Czuję się niczym złodziej przyłapany na gorącym uczynku. W dyskursie z Panami wiłem się jak oślizgły wąż (to zwrot zapożyczony od Pana Feliksa Rochowicza). Na nic to się zdało! Byłem bez szans w zderzeniu z Panów przygniatającą przenikliwością. Myślę, że po takim moim oświadczeniu rozpostrą się Panowie wygodnie w fotelach, podelektują słodkim smakiem bezapelacyjnego zwycięstwa i... zajmą się jakimś innym tematem lub obiektem. Ja uznaję dialog z Panami za zakończony i będę musiał nauczyć się nosić w sercu piekącą gorycz doświadczonej dzięki Panom upokarzającej porażki.
Większej satysfakcji załodze "Agaty z Bronowa" dać już nie mogę. Sorry. Wywieszając białą flagę w kierunku Susza i Lubawy, odzyskuję zdolność prowadzenia dalszej "nocnej z iławianami rozmowy"... A to warte jest największego poświęcenia!
Zatem żegnam Panów i życzę dalszych nieustających sukcesów. |