Przemysław K. z Ząbrowa pod Iławą zakładał w oborze Ryszarda Zielińskiego z Gałdowa nową instalację elektryczną. Robił to tak niefortunnie, że prąd śmiertelnie poraził połowę stada krów wartych łącznie 50 tys. zł. Policja ustala, czy Przemysław K. miał uprawnienia do prowadzonych prac.
W poniedziałek 23 marca w gospodarstwie Ryszarda Zielińskiego od porażenia prądem padło 12 krów – 9 dojnych i 3 jałówki.
– Na razie nie postawiliśmy nikomu żadnych zarzutów. Jest prowadzone dochodzenie w sprawie uśmiercenia bydła z ustawy o ochronie zwierząt – informuje Sławomir Nojman, oficer prasowy iławskiej policji.
ZWINĄŁ KABLE I SIEBIE
– Jechałem wtedy do Ząbrowa, gdy na komórkę zadzwoniła córka mówiąc, że padła jedna z krów – zaczyna opowiadać Zieliński. – Potem znów zadzwoniła, że padają następne. Zawróciłem i dzwoniłem do Przemka, elektryka, by wyłączył bezpieczniki. Czułem, że coś z prądem jest nie tak. Gdy dojechałem to zobaczyłem, że elektryk bezpieczników jednak nie wyłączył. Każda krowa jest upięta łańcuchem do metalowych ogrodzeń przy korytach. Prąd poszedł tamtędy.
Po całym tym zdarzeniu w kilkanaście minut później Przemysław K. zwinął kable elektryczne, które kładł i wyjechał z gospodarstwa Zielińskich.
– Od razu pościągał to, co położył w oborze i się sam zawinął tak szybko, że nawet nie wiem kiedy – mówi dalej rolnik. – Do dziś nawet nie zadzwonił, ani też nie przyjechał i nie przeprosił.
Na miejsce zdarzenia wezwano policję i weterynarza, który poświadczył, że przyczyną padnięcia bydła było porażenie prądem.
DOKUMENTACJI BRAK
– Zaraz po tym, jak elektryk w pośpiechu wyjechał z gospodarstwa, nakazałem odszukanie go i sprawdzenie jego trzeźwości – mówi Waldemar Jackowski, pierwszy zastępca komendanta powiatowego policji w Iławie. – Jego natychmiastowe zniknięcie z miejsca zdarzenia wydawało mi się podejrzane. Był jednak trzeźwy. Domniemywam, że problem leży w czym innym, ale na razie o tym mówić nie będę.
K. jest elektrykiem z wykształcenia, jednak jak na razie nie przedstawił policji żadnych dokumentów uprawniających go do kładzenia instalacji elektrycznej.
– Mężczyzna opiera się na dokumencie wydanym ze szkoły, jednak ten dokument musi zostać zbadany przez biegłego sądowego, który potwierdzi jego zgodność i odpowie, czy na jego podstawie K. mógł zarobkowo dokonywać instalacji – dodaje Jackowski.
– Przemysław K. w składanych wyjaśnieniach powiedział, że pomylił przewody – dodaje Nojman.
Z elektrykiem nie udało nam się skontaktować. Byliśmy u niego w domu w Ząbrowie, nikt jednak nie otwierał. Właściciel krów nie miał do niego numeru telefonu.
LUDZIE POMAGAJĄ
Do pomocy w odbudowie stada ruszyli sąsiedzi z Gałdowa i Ząbrowa. Przywieźli dwie jałówki i zebrali trochę pieniędzy. Do akcji włączył się też ksiądz. Obojętni nie pozostali radni z gminy Iława, którzy swoje diety przekazali na ręce Zielińskich. Dołożył się też wójt Krzysztof Harmaciński. Łącznie rodzina otrzymała ponad 4 tys. zł.
– Gospodarstwo mam tylko ubezpieczone od pożaru, więc ani złotówki z ubezpieczalni nie dostanę – martwi się Zieliński. – Miałem uzbierane trochę pieniędzy na ciągnik, więc kupiłem kilka krów. Dziękuję ludziom za pomoc. Naprawdę jest miło gdy wszyscy pomagają bezinteresownie…
Bydło, jakie padło, warte było około 50 tys. zł. Zieliński nie liczy już nawet mleka, które dawały jego krowy i dzięki któremu jego gospodarstwo funkcjonowało.
Do tematu wrócimy.
JOANNA MAJEWSKA
Ryszard Zieliński powoli odbudowuje swoje stado. Ciężko mu jednak wchodzić do obory po tym, co się stało
Tak pozostawione przez elektryka kable wiszą do dziś