Serwis kurier-ilawski.pl korzysta z plików cookies w celu optymalizacji treści i zbierania statystyk zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki (przechowywania lub dostępu do plików cookies) Jeżeli wyrażasz zgodę na zapisywanie informacji zawartej w cookies kliknij Zamknij.
Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

INFORMACJE
Nie żyje burmistrz MAREK ŻYLIŃSKI
Czarna seria zatruć dzieci
Zły dotyk pana nauczyciela wuefu
Alkoholu nie kupisz nocą
Silna kobieta z talentem
Znowu podwyżka za wywóz śmieci
Nowa sekretarz miasta Iławy
Hulajnogi blokują miasto
Kto wreszcie zlikwiduje szlabany?
Kolejna porodówka zlikwidowana
Szef zapłaci za zmarłego pracownika
Koniec ery Adama Żylińskiego
Zabił ją narkotyk
Odeszła legenda sportu
Nie żyje Aleksandra Zecha
Iga Świątek i Agnieszka Radwańska polubiły Iławę
Droższe bilety autobusów miejskich
Czy ktoś kradnie nawet woreczki na psie kupy?
Paszport wyrobisz w Iławie!
Czy przewodniczący Brzozowski straci mandat?
Więcej...

INFORMACJE

2003-05-13

KING SZAJS POLONIA


PIOTR TYMOCHOWICZ: Nadęte peryferie Europy

Wyciąg z pseudo-konstytucji stanowi: „Siły zbrojne Rzeczpospolitej Polskiej służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic” (art. 26). Jednocześnie prezydent, premier, siły koalicji i opozycji naszego żałosnego państwa zapewniają, iż ani nasze granice ani bezpieczeństwo zagrożone nie jest. Czemu więc służy pusty zapis w konstytucji, rzekomo najwyższym akcie prawnym RP? Odpowiedź: niczemu!

Idźmy dalej. Artykuł 136. konstytucji: „Prezydent, na wniosek Rady Ministrów, zarządza (...) użycie sił zbrojnych do obrony Rzeczypospolitej Polskiej (...) w razie bezpośredniego, zewnętrznego zagrożenia państwa (...). Siły zbrojne mogą być użyte jedynie do obrony Rzeczypospolitej Polskiej”. Czy zapis ten nie przeszkadza nam przypadkiem w wysyłaniu kontyngentu zbrojnego w celu wsparcia agresji na Irak? Odpowiedź: nie przeszkadza!

Artykuł 116. konstytucji: „Sejm może podjąć uchwałę o stanie wojny jedynie w razie zbrojnej napaści na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej lub gdy z umów międzynarodowych wynika zobowiązanie do wspólnej obrony przeciwko agresji”. Jakiej to agresji dopuścił się Irak na Polskę lub kogokolwiek z jej europejskich lub nawet amerykańskich sojuszników (NATO)? W której dzielnicy Warszawy, Londynu czy Waszyngtonu lądował iracki desant? Odpowiedź jest zbędna. Te, jak i wiele innych zapisów stanowi zatem zbiór bełkotliwych knotów życzeniowych, nie mających nic wspólnego z prawem.

Pamiętam dobrze, z jakim namaszczeniem i zadęciem głosowano za przyjęciem tego bubla. W domu przechowuję projekt konstytucji przysłany mi osobiście przez tego samego prezydenta, który teraz bezcześci go z udawanym zatroskaniem w głosie i na twarzy. Tę twarz, twarz prezydenta Wszystkich Polaków, Aleksander Kwaśniewski stracił już dawno i żadne zabiegi socjotechniczne, żadne diety i solaria nie zrobią z niego męża stanu.

Nie można zapisów konstytucyjnych traktować wybiórczo. Albo uznajemy je w całości, albo wcale. I albo obowiązują one w równym stopniu prezydenta i premiera, jak i szarego Kowalskiego, albo nikogo. A jeśli nie obowiązują, to będę pierwszym, który wezwie do publicznego spalenia tych grafomańskich zapisów.

Pamiętam, napawające obrzydzeniem syndromu włazidupstwa (wobec Watykanu), targi o invocatio Dei jako najwyższego aktu solidarności wobec katolickich i „miłych papieżowi” wartości moralnych. Pamiętam zacięte spory wokół konkordatu i jego wielki tryumf. Pamiętam poddańcze gesty klękających przed Janem Pawłem II różnych notabli państwowych. Pamiętam pokojową nagrodę Nobla i Matkę Boską w klapie marynarki.

I cóż...? Te same twarze, które spowijał jeszcze niedawno dziewiczy rumieniec pobożności; te same oczka, które trzepotały w rytm słów papieża – dzisiaj w pośredni sposób plują w jego oblicze.

Mam wielki szacunek dla papieża Polaka za jego odwagę, za jego bezkompromisowy sprzeciw wobec wojny, choć zawsze pozostawałem w wielkim dystansie do wszystkiego, co pachnie polskim obłudnym i depresyjnym katolicyzmem. Teraz nie mam wątpliwości, że ci, którzy dumnie mienią się katolikami polskimi, nie są godni jego uwagi, nie są godni jego modlitwy.

W różnych miastach polskich odbyły się ostatnio wiece i pochody antywojenne. Sam pomagałem grupie niezależnych studentów w zorganizowaniu jednej z nich. Była to prawdziwa szkoła życia i doświadczenia. Więcej warte, niż długie lata studiów socjologii i psychologii społecznej.

W Niemczech, które niegdyś uznawane były za kolebkę faszyzmu; które w 1939 roku ogłosiły wojnę prewencyjną przeciwko „bandytom polskim”, nękającym spokojnych obywateli niemieckich w wolnym mieście Gdańsk – demonstrowało łącznie kilka milionów osób. Podobnie we Francji, Belgii, Hiszpanii. Nawet w Grecji na ulice potrafiło wyjść jednocześnie 30 tys. obywateli świadomych czym jest wojna. Świadomych ile niewinnych ofiar ona pochłonie. W samym tylko Nowym Jorku demonstrowało przeszło 250 tys. ludzi! Na czele pochodu szli ci, których krewni i przyjaciele zginęli pod World Trade Center, pokazując tym samym, że to nie ich wojna, że nie Irak oskarżają o terroryzm.

No a co mamy u siebie? Co w Warszawie? – mieście, które najlepiej wie czym są bombardowania, jak pachnie krew syna i łzy matki na kikutach ruin... Ale to tylko niema pamięć pomników, a nie żywych ludzi – niestety... Dziś było nas tylko kilkadziesiąt osób. Była tylko ta jedna demonstracja. Tylko przez moment zgromadziła około dwóch tysięcy obywateli Polski.

Najczęstszym pytaniem, zadawanym nam z boku przez reprezentantów licznych organizacji pokojowych, było: „Kto za wami stoi?”. Najczęściej zbywano propozycje podpisania protestu antywojennego tępym wzruszeniem ramion i konstatacją, że „to nie mój problem”. Tak jakby jedynym wyznacznikiem człowieczeństwa była jakość życia, potrzeba zdobywania środków finansowych. Wiem, trudno nie przyznać racji tym, dla których to jedyny problem. Nie spodziewałem się jednak, że darwinizm społeczny i słynna sentencja, że „byt określa świadomość”, jest jedynym w Polsce kryterium wyznawanych wartości. Myślałem, że – tak jak inne narody – różnimy się od zwierząt tym, że oprócz żarcia, wydalania i kopulacji coś ważnego dla nas istnieje. Myliłem się.

Zapomnijcie o jakichkolwiek wartościach, zapomnijcie o programach, o planach i celach długofalowych. Skupcie się wyłącznie na pospolitej demagogii, hasłach populistycznych i przede wszystkim na przysłowiowym garnku. Obiecujcie wszystko, co ludzie chcą, by im obiecywano, a każde niespełnienie obietnic wyborczych będzie traktowane jako przejaw polskiej normalności i już na pewno nikogo nie zaskoczy...

Organizatorzy manifestacji antywojennych zwrócili się do kilkuset organizacji feministycznych i kobiecych o liczny w nich udział. W odpowiedzi usłyszeli, że kobiety polskie, a w szczególności feministki, nie będą się przyłączać do demonstracji organizowanych przez mężczyzn. Ale te same kobiety potrafiły wznieść wielkie larum z powodu ukazanych na plakatach jednej ze stacji radiowych kobiecych piersi. Nie wiedziałem, że polskie feministki i upośledzone umysłowo lesbijki to synonim (piszę te słowa nic, broń Boże, nie uwłaczając szacownym feministkom europejskim i lesbijkom jako takim).

A politycy polscy? Rozmawiałem z wieloma. Podobnie jak 78 proc. społeczeństwa jest przeciwnych wojnie i podobnie jak społeczeństwo, pozostają bierni. Na prywatnych spotkaniach mówili mi o groźbie złamania ich kariery osobistej, gdyby ów fakt ujawnić. Mówili wprost o tym, iż nie będą się nigdy kierować interesem społeczeństwa, a tym bardziej względami humanitarnymi. Interes partyjny i własny jest ponad wszystkim, choćby stał w jawnej sprzeczności z interesami gospodarczymi i społecznymi całego kraju. Opowiadali mi o wielkich profitach jakie spadną ich organizacjom partyjnym z nieba (po wojnie). Mówili o tym, że i kraj na tym być może skorzysta, ponieważ Amerykanie będą się prześcigać w okazywaniu nam swojej wdzięczności.

Słuchając tego psiego bełkotu dźwięczały mi w uszach słowa wielkiego kompozytora Zbigniewa Preissnera: „Polska to kraj chamstwa, złodziei i obłudy. I nic z tego kraju nie będzie”.

Prasa (polska?) jeśli cokolwiek opisywała z demonstracji antywojennych, to w duchu dwubiegunowej retoryki stalinowskiej. W myśl zasady: jesteś przeciwko wojnie, to jesteś zwolennikiem Saddama Hussaina i Bin Ladena. Nic dodać, nic ująć.

Był taki czas, kiedy wstydziłem się swojej polskości; kiedy prezydentem był małostkowy, głupi człowiek o mentalności pucybuta. Przykro mi, że jako Polak będę miał w Europie wizerunek mieszkańca kraju, którego prezydent i premier przypominają marnych cinkciarzy o wielkich aspiracjach, niczym krasnale braci Grimm z Kingsajz.

PIOTR TYMOCHOWICZ

  2003-05-13  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
107069041



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
ogloszenia@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.