Właściciel działki nad jeziorem Iławskim, potocznie zwanym „Dół”, ogrodził swój teren betonowym płotem, który ogranicza bezpośredni dostęp do wody. Właściciel ziemi „wszedł” z ogrodzeniem aż do publicznego jeziora. Problem ten zgłosił do nas zbulwersowany takim postępowaniem mieszkaniec okolicy.
– Ostatnio w związku z wykupem działek z dostępem do jeziora zwykły obywatel nie może już nawet dojść nad brzeg wody i spokojnie łowić ryb – pisze rozżalony autor skargi. – Tak jest wokół jeziora w Rudzienicach i podobnie sprawa wygląda przy jeziorze Dół. Dawniej, kiedy rolnicy uprawiali pola, dostęp był nieograniczony, natomiast teraz „nowomieszczaństwo” zawłaszcza sobie brzegi po pas w wodę, co określić można jednym słowem: chamstwo.
Aby dokładnie zweryfikować ten problem, udaliśmy się na wskazane nam przez czytelnika miejsce. Tam okazało się, że z lewej strony posiadłości betonowe ogrodzenie rzeczywiście wchodzi do wody, natomiast z prawej pozostawiona została niewielka, wąska przestrzeń pozwalającą na dostęp do jeziora.
– Taka sytuacja nie może mieć miejsca – mówi Bogusław Wylot, zastępca wójta gminy Iława. – Właściciel musi zostawić minimum półtorametrowe przejście nad brzegiem jeziora dla wszystkich jego użytkowników. Jeżeli ktoś tego nie przestrzega, postępuje nielegalnie.
Jak poinformował nas zastępca wójta, przypadek ten nie jest wyjątkowy i stanowi powszechny problem na terenie gminy wiejskiej Iława. Właściciele działek nad jeziorami często łamią przepisy prawa wodnego. Czasem nieświadomie, a czasem z premedytacją stawiają ogrodzenie, zawłaszczając publiczne linie brzegowe.
Po naszej interwencji władze gminy wiejskiej Iława zajęły się sprawą i wezwały właściciela ziemi i ogrodzenia.
– Podczas spotkania właściciel został zobowiązany w terminie do 16 lipca tego roku, 2009, do zapewnienia swobodnego dostępu do jeziora – informuje zastępca wójta.
MONIKA BINEK
Dostęp jest, nie ma przejścia.
Taka sytuacja, zgodnie z prawem wodnym,
nie może mieć miejsca