Wcześniej przez kilka lat dyskoteka w Ząbrowie (gm. Iława) należała do Grzegorza i Marii Zielińskich: – Na początku mieliśmy pozwolenie na działalność bezterminową – wspomina były właściciel.

Jednak w ostatnim czasie nasiliły się skargi na hałas i zakłócanie porządku przez uczestników dyskotek. Dlatego wyszło rozporządzenie, że właściciele muszą co 3 miesiące składać radzie sołeckiej prośbę o przedłużenie zgody na działalność. Rada natomiast po zaopiniowaniu wniosek przedkłada wójtowi i to on podejmuje ostateczną decyzję. Tak było przez ostatnie półtora roku.

Od początku marca dyskoteka ma nową właścicielkę. Jest nią Danuta Naworska, a jej mąż to brat Marii Zielińskiej. Jest on również pełnomocnikiem swojej żony w interesach.

PISMO KOMENDANTA

Niedawno do wójta gminy Iława Krzysztofa Harmacińskiego wpłynęło pismo od komendanta policji w Iławie Janusza Arasia z prośbą o cofnięcie pozwolenia na prowadzenie dyskoteki „Dragon”. Powodem są zajścia podczas dyskotek: pobicia, niszczenie mienia, dopuszczanie się nieobyczajnych wybryków, zakłócanie ładu i porządku. W związku z tym w minioną sobotę odbyło się spotkanie z mieszkańcami Ząbrowa.

– Nie powinienem z państwem rozmawiać, tylko cofnąć decyzję – oznajmił wójt. – Ale że opinia państwa jest najważniejsza, wezmę ją pod uwagę. Abyście nie zarzucili, że wójt nie chce rozmawiać, więc proszę, byście się państwo wypowiedzieli.

ŻALE

Po tych słowach rozpoczęła się wrzawa. Mieszkańcy jeden po drugim wylewali swoje żale i pretensje dotyczące zajść podczas dyskotek.

– Spać się nie da, bo jakby ktoś w kociołek walił, przecież obiecywali wygłuszyć, poza tym zdewastowany płot, pobity pies, potłuczone lampy. W sobotę nigdy nie mogę wyjechać – wyliczał Władysław Dąbrowski. – Kto będzie pokrywał szkody?

Mieszkańcy opowiadali o bijących się do krwi dziewczętach, wyliczali jeszcze inne bijatyki, oddawanie moczu na posesje, brak oświetlenia i strach przed chuliganami.

– Mieszkam na stacji, gdzie wszyscy po dyskotece się rozjeżdżają – padł głos z sali. – Ja i moja rodzina przechodzimy wtedy gehennę.

Sołtys wsi Władysław Pierowski wypominał dzielnicowemu, że jest za mało ochrony ze strony policji. Z kolei dzielnicowy Dariusz Jura bronił się, że policja nie jest w stanie być na każdym rogu podczas dyskoteki i pilnować każdej posesji.

– Jednak gdyby pomiędzy pierwszą a czwartą w nocy jeździł radiowóz, to byłoby o wiele bezpieczniej, no i na mandatach państwo by zarobiło – dodał Józef Naworski, mąż właścicielki dyskoteki.

MUSZĄ SIĘ GDZIEŚ BAWIĆ

– Bo nie chodzi o to, by zamknąć dyskotekę – kontynuował sołtys. – Młodzież musi mieć gdzie się bawić. Chodzi o to, by było bezpiecznie! A pamiętacie, jak byliśmy młodzi i nam chciano zamknąć salę? Nie wszystkie szkody to wina dyskoteki, ile razy płot rozwalił mi pijany rolnik swoim wozem? Wieś ma być spokojna i bezpieczna. Trzeba doprowadzić do zgody.

Zbigniew Pęksiński, miejscowy rzeźnik, swoją wypowiedź miał nawet przygotowaną na kartce.

– To jest nasza miejscowość i powinny być różne instytucje. Dyskoteka „Dragon” to normalna firma płacąca podatki – niektórzy nagrodzili tę wypowiedź brawami.

Nieustępliwy w swojej opinii był jednak Krzysztof Zieliński, miejscowy nauczyciel i gminny radny: – Ta dyskoteka to miejsce demoralizacji, ja tego nie chcę. Jest mnóstwo niezaplanowanych ciąży z tego źródła.

CZEKANIE NA ZDARZENIE

Wójt musiał wielokrotnie uciszać zebranych, bo mieszkańcy zaczęli się kłócić, osądzać, wyrzucać sobie winy. W końcu Harmaciński wstał i przedstawił swe rozporządzenie: – Jeśli do 29 maja wystąpią jakiekolwiek zdarzenia na terenie Ząbrowa wynikające z dyskoteki, nie wydam kolejnej zgody na jej funkcjonowanie.

Wójt dodał jeszcze, że trzeba, by mieszkańcy wzięli odpowiedzialność za swoje dzieci. Będzie też oświetlenie całonocne na ulicy podczas dyskoteki. Właścicielka ma też postarać się o większą liczbę toalet na zewnątrz.

Danuta Naworska i jej mąż czują się zrezygnowani i szykanowani przez wieś.

– Jestem pewien, że teraz jak jest termin do 29 maja, to będzie dwa razy gorzej, żeby tylko zamknąć nam lokal – przepowiada mąż szefowej. – Przecież obok jest bar otwarty w tych samych godzinach, co nasza dyskoteka. Tam się upijają, a wszystko chcą podciągnąć pod dyskotekę. Bar nie musi się przejmować, a my ciągle jesteśmy na tapecie. Zresztą nie tylko bar... Są meliny, w których sprzedaje się wódkę po 8 złotych. A przecież część szkód naprawiamy!

– Wierzę mieszkańcom, że muzyka jest za głośna i im współczuję – dodaje pani Danuta. – Ale skoro mamy pozwolenie na działalność tylko trzy miesiące, jak możemy zainwestować w to pieniądze? Nigdy nie wiemy, kiedy nam ją zamkną. A co do toalet, to mamy trzy w środku lokalu. No i firmę ochroniarską jako jedyni w okolicy.

Tak to wieś się podzieliła. Co stanie się z „Dragonem”? Okaże się za niespełna miesiąc.