Do redakcji zgłosił się czytelnik, który powiedział, że w niedawno otwartym „Metro Klubie” odbywają się imprezy, na które przychodzi dużo osób.

– Nie ma tam zapewnionych standardów bezpieczeństwa, ponieważ brakuje drugiego wyjścia ewakuacyjnego – mówi mężczyzna. – W „Taboo” (dyskoteka znajdująca się kilkaset metrów dalej - red.) po wielu interwencjach takie powstało.

– Dwa tygodnie temu zorganizowane zostały tam „połowinki” dwóch klas i przyszło około 200 osób – dodaje czytelniczka. – Było gorąco i duszno, nie można było wytrzymać.

„Metro Klub” jest czynny od 31 października i znajduje się obok drogerii „Natura” przy ul. Sobieskiego. Postanowiliśmy sprawdzić, czy lokal spełnia wymogi przeciwpożarowe.

Według właściciela, klub nie jest dyskoteką, tylko drink barem, a wszystkie niezbędne formalności zostały spełnione.

– Przekształciłem ten lokal z handlowego w gastronomiczny, otrzymałem zezwolenie na prowadzenie tego typu działalności, koncesję na alkohol od miasta oraz zgodę od sanepidu – mówi właściciel. – W trakcie półrocznych przygotowań przeprowadziłem remont i wybudowałem zaplecze sanitarne oraz bar. Przy takiej funkcji nie jest wymagane wyjście przeciwpożarowe, gaśnice ani hydrant.

A czym według właściciela różni się jego drink bar od dyskoteki?

– Podchodzimy do tego w ten sposób, że jeśli ktoś przyjdzie i zechce potańczyć, to my tego nie zabronimy – mówi właściciel. – Światła na suficie umilają spędzony tu czas, leci muzyka. Płatny wstęp nie jest na dyskotekę, tylko do lokalu.

POZWOLENIA SĄ

W sprawie wydanych pozwoleń skontaktowaliśmy się ze Starostwem Powiatowym w Iławie oraz ratuszem.

Jak ustaliliśmy, od 3 kwietnia właściciel lokalu prowadzi w tym miejscu działalność gospodarczą, a koncesję na alkohol uzyskał 31 października, czyli w dniu otwarcia baru.

Zapytaliśmy urzędy, czy przed wydaniem pozwoleń sprawdziły, czy lokal spełnia wymogi przeciwpożarowe lub czy będzie to skontrolowane w przyszłości.

– Nie mamy możliwości żądania przedstawienia dokumentów wystawianych przez na przykład Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego lub Państwową Straż Pożarną – odpowiada Anna Empel, sekretarz miasta. – Nie możemy również kontrolować przedsiębiorcy w zakresie przestrzegania przepisów prawa budowlanego lub przeciwpożarowych, bowiem nie mamy takich kompetencji.

Starostwo natomiast potwierdziło, że właściciel „Metro Klubu” w sierpniu dokonał zmiany użytkowania lokalu na gastronomiczny i przedłożył wymagane dokumenty: oświadczenie prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane, zaświadczenie z ratusza o zgodności zmiany sposobu użytkowania z ustaleniami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego miasta, opinię sanitarną oraz uzgodnienia z administratorami sieci w Iławie o zapewnieniu dostaw wody, energii i odbiorze ścieków sanitarnych.

Zapytaliśmy też o przeznaczenie lokalu i wymagania względem wymogów przeciwpożarowych i maksymalnej ilości przebywających w nim osób.

– Projekt zmiany sposobu użytkowania nie wymagał uzgodnienia pod względem ochrony przeciwpożarowej, gdyż w dokumentacji projektowej, w części poświęconej charakterystyce przeciwpożarowej, projektant określił maksymalną ilość osób przebywających jednorazowo w lokalu na 33 i zakwalifikował lokal pod względem kategorii zagrożenia ludzi jako „ZL III” (lokal użyteczności publicznej z pomieszczeniami, w których maksymalnie może przebywać 50 osób, nie mających ograniczonej zdolności poruszania się - red.) – poinformował nas Wiesław Olszewski, wicestarosta iławski.

Dodał również, że w projekcie budowlanym zmiany sposobu użytkowania nie ma zapisu zezwalającego na prowadzenie dyskoteki.

JEDNORAZOWA SYTUACJA?

Kiedy miesiąc temu rozmawialiśmy z właścicielem lokalu, ten twierdził, że „Metro Klub” jest jeszcze mało znany i nie przychodzą tłumy.

– Jeśli ilość osób będzie duża, zwiększymy bezpieczeństwo między innymi poprzez instalację hydrantu – mówił.

Po ostatniej imprezie na 200 osób zapytaliśmy właściciela lokalu, czy wpuszcza do lokalu więcej niż zadeklarowane w projekcie 33 osoby.

– Staram się nie wpuszczać – odpowiedział. – Czasami są 3 osoby, czasami 15. Sam jestem zaskoczony tak niską frekwencją.

– A te około 200 osób na „połowinkach”? – zapytaliśmy.

– Mnie wtedy nie było i ktoś inny stał przy drzwiach – mówi mężczyzna. – Generalnie ktoś inny to organizował i nie sprawowałem stuprocentowej kontroli. Można powiedzieć, że podnająłem lokal pewnemu mężczyźnie. Była to jednorazowa sytuacja.