Andrzej Kleina: Miałem sen
Miałem sen. Starszy, kulturalny pan, podobny niezwykle do jednego z dżentelmenów piszących felietony w „Kurierze”, zadał mi w nim pytanie: „Czy to prawda, że chcę mieć własną gazetę, aby wyrażać siebie, swoje opinie i rozpowszechniać własne idee?” Zastanowiłem się chwilę i sennie odpowiedziałem: „A juści, kto by nie chciał? Ale dla chleba panie, dla chleba, jak co... a nie własnych idei”.
Mam w domu kilka poradników. Poradnik wędkarza śródlądowego posiadam. Wiem też jak nauczyć się jeździć na nartach w tydzień. Mam ponadto poradnik działkowca-emeryta. Nie mam jednakże sennika, żeby swój sen zrozumieć.
Nie zdziwiłbym się, gdybym podczas następnego snu otrzymał pytanie: „Czy jesteś przekonany, że należysz do kategorii osób, które psycholodzy określają mianem wyjątkowo nie predystynowanych do bycia ofiarą?” O ile otrzymam rzeczywiście takie pytanie, odpowiem nań nie z głowy, czyli z niczego, ale naturalnie z kartki. A właściwie z internetu. Nie, wróć. Źle to wyartykułowałem.
Odpowiedź jest w internecie w witrynie www.nki.pl – warto przeczytać. Zapraszam! Mam nadzieję, że wydawca nie weźmie mi tego za złe i nie obetnie premii z tytułu niesubordynacji. Warto przeczytać ze zrozumieniem. Wszak prasa alarmuje, powtarzając za naukowcami, iż 70% narodu nie rozumie tego, co czyta. Podobnie zresztą jak ja. I niech mi nikt nie imputuje (nie mylić z amputacją), że to kokieteria, bądź, że piję do kogokolwiek z „Kuriera”.
Czytałem kiedyś o Clintonie. Prezydencie! Nie wykapowałem do końca, czy seks Clintona był owalny, a gabinet oralny? Czy też odwrotnie? A może gabinet był analny, a Clinton nachalny, czy najzwyczajniej banalny... Nie, nie. Gabinet był chyba realny. Coś mi się zdaje, że z pisuarem go pomyliłem...
Pewien zatroskany scharakteryzował mnie w internecie jako „pseudointelektualistę, który w życiu przede wszystkim macał zawodowo kury”. Nie tylko, nie tylko – muszę się pochwalić, przepraszając jednocześnie za wyznanie natury osobistej. Panienki też macałem! Szkoda, że czas to już przeszły dokonany. Chłopców też macałem czasami... Po szczęce najczęściej, kiedy byli zbyt agresywni...
Dość przypadkowo wpadł mi w oko pierwszy numer iławskiego biuletynu „LEWICA” z grudnia 2000 roku. Były w nim teksty różne. Jak w życiu. Był także tekst zadziwiający. Autor – słynny towarzysz Tadeusz Listkowski – cytuje w nim hasło prawicy: „TKM – Teraz, Kurwa, My”.
I powiada dalej, że „wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że SLD wygra wybory” (w roku 2001 – przyp. red.). Rzeczywiście wygrało, co widać, słychać i czuć. „Osobiście jestem zwolennikiem...”, powiada towarzysz Tadeusz, „...aby SLD zastosowało także TKM. Nie, nie dla rewanżu”. Jasne, że nie dla rewanżu, drogi towarzyszu! Nigdy bym was o to nie posądzał. Byłoby to niegodne prawdziwego komunisty. A poza tym, czy rewanżem można się najeść i obdzielić kumpli? Raczej wątpliwe. I dlatego drogi towarzysz powiada: „TKM będzie potrzebny SLD”. Powiada szczerze, jak prawdziwy, zwycięski komunista. „Taki jest sens działania zwycięskiej partii”. Naturalny sens: teraz, kurwa my. My, kurwa, my z SLD!
I cóż dalej mówi towarzysz Tadeusz? Mówi ze szczerym oddaniem w proletariackim monologu. „Żadna partia nie zrealizuje swojego programu bez lojalnych urzędników i działaczy różnych dziedzin życia. Utopijne gadki, że trzeba tworzyć rządy bezpartyjnych fachowców, które by służyły każdej opcji, należy wrzucić do śmietnika współczesnej Polski. Fachowcy, oprócz wiedzy i przestrzegania prawa, muszą służyć programowi zwycięskiej partii. Inne działanie jest zbrodnią wobec kraju”.
Ja myślę nawet nieśmiało, drogi towarzyszu, że podeszliście zbyt liberalnie do tej kwestii. Fachowcem, jak uczy doświadczenie, się nie jest – fachowcem się bywa. Ba, fachowcom nie jest potrzebne prawo i wiedza. Potrzebna jest partia, która da stanowisko. Resztę załatwią kazirodcze więzy w niej panujące. Dla sprawiedliwości dodam, że wszystko to, o czym powyżej, obowiązuje w każdej partii, nie tylko waszej. I to jest właśnie patologiczne. Do sześcianu!
Czy towarzyszowi Sobotce (przykład pierwszy z brzegu), któremu podziękował z wdziękiem expremier Miller, potrzebna była wiedza i prawo? Zbytek łaski! Krótko mówiąc – i tu się z towarzyszem zgadzam – Republika Kolesiów, niczym się nie różni od Rzeczpospolitej Kolesiów. Obie łączy PSK, to jest: PIENIĄDZE SWOIM KOLESIOM. Bez względu na barwy ochronne, czyli partyjne. Nieważni są fachowcy. Najważniejszy jest program zwycięskiej partii! Brak owego programu, jak powiada towarzysz Tadeusz Listkowski, jest zbrodnią wobec kraju...
„Zmiana kadr nastąpić musi” – powiada towarzysz. Niezwykły język, niezwykła retoryka. Gdzieś to już słyszałem: „Cała władza w ręce Rad”. Słyszałem też o kadrach. Słyszałem również o działaczach składających się na owe kadry. I cóż? Zmiana kadr nastąpiła... Cztery lata temu. Widać, słychać i czuć... W każdej rodzinie (poza rodzinami „działaczy”).
Jest wszakże różnica proponowana przez towarzysza Tadeusza. Taka humanistyczna i jednocześnie pedagogiczna. Taka niemalże w stylu i wydaniu ojca Pio. Trzeba ordynarne hasło prawicy TKM zastąpić kulturalnym hasłem WNK, to jest: WSZĘDZIE NASZE KADRY. Przynajmniej brzmi mniej trywialnie i może być dozwolone dla dzieci. Proste? Rzeczywiście, proste towarzyszu, bardzo proste. Proste jak wał korbowy... Wszak maluczkich gorszyć nie należy.
Cytując hasło TKM-u, zadał towarzysz Tadeusz Listkowski pytanie: „Skutki są jakie?” (przypominam, że towarzysz zadał je 4 lata temu). Nie będę się silił na oryginalność. WNK jest tak samo zbrodnicze jak TKM. To... widać, słychać i czuć.
A jednak nie tak dawno towarzysz Tadeusz stwierdził na tutejszych łamach: „Zachęcałem wtedy członków SLD (4 lata temu – raz jeszcze przypominam) do przejęcia władzy, ale przestrzegałem przed powtórką TKM. Dzisiaj jak jest, każdy widzi. Panowie z Sojuszu dosłownie przejęli hasło AWS-u”.
Skądinąd wiadomo, że dwa zdania wzajemnie się wykluczające, nie mogą być jednocześnie prawdziwe. To bezwzględny kanon logiki! Więc jak, towarzyszu, przestrzegaliście przed powtórką, czy butnie do niej namawialiście?! Spróbujcie ustalić!
Podobno tylko krowa nie zmienia poglądów. Powiedział to sam wielki Claude Levy Strauss. Niewykluczone więc, że wy poglądy zmieniliście. Na inne... I chwała wam za to!
Com napisał, napisałem...
ANDRZEJ KLEINA