Kazimiera Michalska z Prabut jest zawodową kucharką, która od lat przygotowuje zbiorowe posiłki dla dzieci. Jednak jej umiejętności kulinarne okazały się niewystarczające. Została zwolniona z pracy z powodu zgniłej kapusty, którą rzekomo kazano jej podać na obiad dzieciom.
Kazimiera Michalska mieszka w Prabutach. Jest wdową, która samotnie wychowuje troje dzieci, z czego jedno ma kłopot ze stawami biodrowymi i czeka na operację.
– Zostałam zwolniona z pracy za to, że nie chciałam podać na obiad zgniłej kapusty – mówi Michalska. – Nie wiedziałam, że z tego powodu zostanę zwolniona dyscyplinarnie.
ŚMIERDZĄCA KAPUSTA
Cztery lata temu burmistrz Prabut zlecił firmie Hanny Zdziennickiej z Kwidzyna przygotowywanie obiadów dla dzieci ze szkół z terenu gminy. Jednym z warunków zawartej wówczas umowy było zatrudnienie części kucharek, które dotychczas pracowały w Szkole Podstawowej nr 2 w Prabutach.
– Zostałam zatrudniona w charakterze szefowej kuchni, ponieważ za wszystko odpowiadam, robię także próbki jedzenia dla sanepidu – opowiada pani Kazimiera. – Znam się na gotowaniu i nikt nigdy mi nie zarzucił, że źle wykonuję swoją pracę.
Pani Kazimiera twierdzi, że córka Zdziennickiej, która zajmuje się zaopatrzeniem, przywiozła zgniłą kapustę i marchew.
– Zgłaszałam swoje uwagi, żeby zabrano tę kapustę, ponieważ nie mam jej w jadłospisie – mówi Michalska. – Część tej kapusty przebrała koleżanka, żeby zrobić surówkę, a reszta została w piwnicy.
Po tygodniu pani Kazimiera zdała zepsute warzywa, ponieważ nie nadawały się już do spożycia. Kapustę do siedziby firmy w Kwidzynie zabrała córka szefowej.
– Tego samego dnia dostałam telefon, że ten towar się nadaje do jedzenia – mówi kucharka. – Pani, która wydaje mi towar z Kwidzyna, poinformowała mnie, że z tej kapusty mam zrobić obiad.
Jak twierdzi kucharka, córka szefowej przywiozła z powrotem pokrojoną już zgniłą kapustę, którą miała dodać do łazanek.
– Nie zrobiłam tego, bo nie wezmę odpowiedzialności za podanie dzieciom zgniłej kapusty, która śmierdziała – mówi pani Kazimiera. – Jakoś ugotowaliśmy obiad bez tej kapusty i nikomu jedzenia nie zabrakło.
O całym incydencie pani Kazimiera poinformowała córkę Zdziennickiej: – Po tej rozmowie zadzwoniła do mnie szefowa, która dała mi przez telefon straszną burę – opowiada kobieta. – Odłożyłam słuchawkę i poszłam do pani dyrektor szkoły, żeby ją poinformować o tym incydencie i pokazać kapustę, z której miałam ugotować obiad.
W tym czasie kapusta została już jednak wyrzucona na śmietnik przez pozostałe pracownice.
– Kiedy przyszłam z panią dyrektor, kapusty już nie było, ale poszłam do śmietnika i przyniosłam kilka główek do pokazania – opowiada kucharka.
AWANTURA W SZKOLE
Tego dnia po południu zjawiła się również Hanna Zdziennicka: – Poprosiła mnie do szatni i zaczęła się awantura – opowiada kucharka. – Szefowa powiedziała mi, że się nie nadaję do pracy i oznajmiła, że zostanę zwolniona dyscyplinarnie. Nie wiem teraz, co będzie dalej. Mam zakaz przychodzenia do pracy, bo na moje miejsce już jest inna pani. Nie dostałam także wypowiedzenia, ale pani Hanna poinformowała mnie później, że umowa zakończy się normalnie i dostanę wynagrodzenie.
Tego dnia w kuchni szkoły zjawił się również pracownik opieki społecznej, który nadzoruje wykonanie posiłków dla dzieci z terenu gminy.
– Stwierdziłam na miejscu, że ta kapusta śmierdzi i nie nadaje się do spożycia – mówi Krystyna Osińska, pracownik socjalny. – Poinformowałam o tym panią Zdziennicką. Najważniejsze dla nas jest to, że kapusta nie została podana do spożycia.
O komentarz poprosiliśmy Hannę Zdziennicką, której firma zajmuje się przygotowywaniem posiłków dla około 530 dzieci z terenu gminy Prabuty.
– Winę za to, że kapusta zgniła, ponosi pani Kazimiera – mówi Zdziennicka. – Przeleżała nieprzetworzona półtora tygodnia w piwnicy, a potem pani Michalska zwróciła ją, mówiąc, że nie nadaje się ona do spożycia. Warzywa zostały przywiezione do siedziby firmy w Kwidzynie, gdzie ją przebraliśmy, aby nadawała się do spożycia. Nie mogę sobie pozwolić przecież na to, aby otruć ludzi. Od dziesięciu lat nie miałam żadnych zatruć. Żywię naprawdę dużo ludzi i nie zdarzyło się, żeby ktoś narzekał. Szefowa kuchni zniszczyła mój towar.
PERSONALNA ROZGRYWKA
Pani Hanna twierdzi, że to nie pierwszy raz, kiedy miała problemy z panią Michalską. Jednak z powodu sytuacji rodzinnej nie zwolniła jej wcześniej.
– Umowa z panią Kazimierą zostanie rozwiązana normalnie – zaznacza. – Zwolniłam ją, bo źle wykonuje swoje obowiązki i nie chcę już, aby dla mnie pracowała. Ta pani już nie pierwszy raz nie przyjmuje do siebie żadnych uwag. Nie nadaje się do tej pracy i to było powodem jej zwolnienia. Chciałam już ją zwolnić w lutym, kiedy narzekał na jej gotowanie dyrektor z Trumiejek, ale nie zrobiłam tego. Ta pani jest teraz rozgoryczona tym faktem i próbuje rozdmuchać tę sprawę.
Burmistrz Prabut Bogdan Pawłowski, który dawniej był dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 2, ma inne zdanie na temat pracy pani Kazimiery.
– Pracowała w kuchni, kiedy byłem dyrektorem szkoły i nie mogę powiedzieć na nią złego słowa – mówi burmistrz. – Wykonywała swoje obowiązki sumiennie. Rozumiem, że nowy pracodawca może mieć swoje uwagi, ale powinien zwalniać pracowników zgodnie z prawem pracy.
W maju gmina rozstrzygnęła przetarg na dożywianie dzieci w szkołach. Stanęły do niego cztery firmy; tym razem wygrał „TOR” Piotra Rydla z Kwidzyna.
MARCIN MICHALSKI
Kazimiera Michalska została zwolniona
za zmarnowanie towaru
Szkoła Podstawowa nr 2 w Prabutach. Tu mieści się kuchnia, gdzie przygotowywane są posiłki dla uczniów gminnych szkół
Nadgniła kapusta, która według relacji kucharki
miała być podana dzieciom na obiad