Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

INFORMACJE
Czarna seria zatruć dzieci
Zły dotyk pana nauczyciela wuefu
Alkoholu nie kupisz nocą
Silna kobieta z talentem
Znowu podwyżka za wywóz śmieci
Nowa sekretarz miasta Iławy
Hulajnogi blokują miasto
Kto wreszcie zlikwiduje szlabany?
Kolejna porodówka zlikwidowana
Szef zapłaci za zmarłego pracownika
Koniec ery Adama Żylińskiego
Zabił ją narkotyk
Odeszła legenda sportu
Nie żyje Aleksandra Zecha
Iga Świątek i Agnieszka Radwańska polubiły Iławę
Droższe bilety autobusów miejskich
Czy ktoś kradnie nawet woreczki na psie kupy?
Paszport wyrobisz w Iławie!
Czy przewodniczący Brzozowski straci mandat?
Znany muzyk jazzowy oskarżony o pedofilię
Więcej...

INFORMACJE

2007-10-24

Żyliński: Poseł z duszą samorządowca


Rozmowa z ADAMEM ŻYLIŃSKIM, iławianinem, nowo wybranym posłem Platformy Obywatelskiej na Sejm RP kadencji 2007-2011. Poseł-elekt na gorąco w powyborczy poniedziałek udzielił nam obszernego wywiadu w redakcji „Kuriera”.


Radosław Safianowski: – Proszę skomentować wynik wyborów w Iławie.

Adam Żyliński: – Dla mnie kluczowe znaczenie miał bezcenny głos Iławy. Według mnie największą wartością człowieka jest fakt, jak odbiera go najbliższe, bezpośrednie otocznie. Nie szukanie głosów 200 kilometrów dalej, tylko tu, w miejscu zamieszkania. Bardzo emocjonalnie odebrałem informację o wyniku, jaki uzyskałem w Iławie. Ze swojej strony mogę obiecać to, że wszystko, czego się nauczyłem, ofiaruję Iławie i okolicom.

– A pomijając już emocjonalne podejście do wyniku, jaki mógł być powód pańskiego triumfu w wyborach w Iławie?

– Znakomite wyniki miałem również, startując wcześniej w barwach Unii Wolności, jeszcze prędzej w Kongresie Liberalno-Demokratycznym, kiedy to, gdy w skali kraju partia ta uzyskała 4 procent poparcia, ja w Iławie zebrałem 30 procent wszystkich głosów. Tak naprawdę to nie znam prostej odpowiedzi, dlaczego wyborcy tak mnie ocenili. Proszę pamiętać, że w 2002 roku poniosłem klęskę w wyborach na burmistrza Iławy. Jestem pod wrażeniem iławskiego elektoratu i brak mi słów.

– Czy porażka w wyborach na burmistrza Iławy nie była jednym z powodów, dla których postanowił pan potwierdzić swoją „polityczna męskość” w wyborach parlamentarnych?

– O nie! Do ostatnich wyborów wystawiła mnie Platforma Obywatelska w ramach hasła „Wszystkie ręce na pokład”. Po drugie, w zarządzie województwa w niespełna rok załatwione zostały wszystkie kluczowe sprawy dla Iławy i jej okolic w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego. W naturalny sposób nadszedł czas na inne działania.

– Sześć lat temu w wywiadzie dla Kuriera, na koniec pańskiej pierwszej poselskiej kadencji, powiedział pan: „Nigdy więcej ulicy Wiejskiej w Warszawie”. Zmienił pan zdanie. Dlaczego?

– Otóż przykładowo: w rozmowie między nami, panie redaktorze, jest jakaś przyzwoitość, która polega na mówieniu sobie prawdy, choćby była ona niewygodna. Nawet gdy nasze poglądy się rozmijają, to zawsze rozmawiamy ze sobą normalnym językiem. Natomiast w Sejmie wielu posłów na korytarzu było świetnymi kolegami, takimi, że do rany przyłóż, a na mównicy w ich ustach pojawiał się fałsz, gra i walenie w politycznych przeciwników jak w bęben. To było powodem tego, że w 2001 roku postanowiłem nie startować na posła, ale rok później obronić się w wyborach na burmistrza. Niestety, w 2002 roku mieszkańcy Iławy wybili mi ten pomysł z głowy…

– …bo wygrał znany wszem i wobec „zbawca Iławy” Jarosław Maśkiewicz, tę historię zna już każdy. Jednak wtedy był pan zniesmaczony również parlamentem, więc dlaczego dziś wraca pan do tego, jak mówią niektórzy, bagna?

– Uważam, że po wyborach w 2005 roku stało się w polskim Sejmie i Senacie jeszcze gorzej! Ekspertów i ludzi wykształconych zastąpiły brony i kosy. Standardy życia publicznego obniżyły się dramatycznie. Sięgnęliśmy dna. Także ta kampania była festiwalem inwektyw, kto komu bardziej dokopie. Ja, którego start w wyborach był decyzją władz partii, starałem się mówić o gospodarce.

– Jest pan zatem zadowolony, że Samoobrona i Liga Polskich Rodzin nie sięgnęły progu wyborczego?

– Bracia Kaczyńscy dokonali jednej wielkiej rzeczy dla Polski: wykasowali polityczną ekstremę i populizm. To ich wielka zasługa, aczkolwiek jedyna. Obecnie w parlamencie są tylko cztery partie: PO, PiS, LiD oraz PSL i każde z tych ugrupowań ma sens oraz polityczną tradycję. W ogóle zadziwia mnie polska scena polityczna: oto dwie największe partie reprezentują prawicę oraz centro-prawicę. Oczywiście to nie jest stan wieczysty, dlatego radzę moim kolegom z PO nie uderzać w triumfalizm. Władzą trzeba umieć się podzielić. Przede wszystkim musimy zbudować społeczeństwo obywatelskie, niezastraszone. Nie może być sytuacji, że w rozmowie telefonicznej nawet o banalnych rzeczach mówimy: „To nie na telefon”. Także urzędnicy są sparaliżowani strachem. Pora z tym skończyć.

– Wspomniał pan o tym, że niewielu polityków mówiło w swojej kampanii o gospodarce. Czy w ogóle możliwe jest, by politycy wsparli polską gospodarkę albo jej zaszkodzili? Przecież ona rozwija się pomimo polityki!

– I tak powinno być. Mnie marzy się model włoski, gdzie polityka stoi z boku, a gospodarka bardzo dzielnie radzi sobie sama. Jest jednak parę ważnych elementów do poprawienia, które pomogą naszej gospodarce.

– Na przykład? Pana zwierzchnik Donald Tusk obiecał tu drugą Irlandię…

– Kilka prostych tez. Oto przeciętny Polak zarabia 1000 złotych, które jest obciążone haraczem dla państwa w wysokości 1200 zł. Często pracownik nie ma świadomości, ile kosztuje pracodawcę. Koszty pracy są zbyt drogie. Kolejny cel to przyjazne urzędy publiczne. Mamy 17 lat kapitalizmu, a w urzędach cały czas ciąży na przedsiębiorcach brzemię „prywaciarza”. W świecie rozwiniętym biznesmen, któremu zaczyna się wieść, jest obiektem szacunku, a nie nalotów i ofiarą złych języków, co gorsza ze strony urzędów publicznych. To problem mentalny do pokonania. Kolejną sprawą jest poprawa infrastruktury, komunikacji: dróg, połączeń kolejowych, lotniczych oraz dostępu do Internetu.

– W województwie warmińsko-mazurskim od prawie roku rządzi koalicja PO-PSL. Czy identyczny model współpracy na szczeblu krajowym dobrze rokuje Polsce?

– Koalicję PO-PSL znajdziemy w 12 na 16 regionów i myślę, że w momencie absorpcji środków z Unii Europejskiej podobny układ w stolicy bardzo uporządkuje politykę państwa. Myślę też, że po przyjacielsku należy potraktować Lewicę i Demokratów, by mieć tak zwaną „konstytucyjną większość”, ponieważ należy obawiać się tego, że premier Jarosław Kaczyński, co wyraźnie powiedziano w ostatnim tygodniu, będzie posługiwać się swoim bratem prezydentem przy wetowaniu nowych projektów ustaw.

– Proszę skomentować słowa posła Tadeusza Iwińskiego z SLD, że jest pan znakomitym samorządowcem, ale jako poseł kompletnie pan się nie sprawdza.

– Według mnie należy się zmierzyć z rzeczywistością na poziomie lokalnym, by móc potem sprawować mandat poselski. Tadeusz Iwiński ma niekonwencjonalne metody dyskredytowania swojej konkurencji. Robi to zarówno wewnątrz swojej listy wyborczej, jaki i na zewnątrz. To samo bowiem mówił o swoim koledze partyjnym Andrzeju Ryńskim, byłym marszałku województwa. Ja z kolei mogę powiedzieć, że Tadeusz Iwiński zapewne jest znakomitym znawcą stosunków międzynarodowych, ale nie ma większego pojęcia o tym, co dzieje się na Warmii i Mazurach. Na każdym publicznym spotkaniu, w którym obaj uczestniczyliśmy, byłem zdziwiony powierzchowną wiedzą Iwińskiego na temat tego, co dzieje się w naszym regionie. Ja z kolei tu się urodziłem, wychowałem, uczyłem, tu doznawałem pierwszych klęsk i sukcesów. To jest moja ziemia, mój region, który świetnie czuję.

– Ale przyzna pan, że w kadencji 1997-2001 był pan parlamentarnym przeciętniakiem?

– Może nie tak. W tamtym czasie prawo zezwalało, bym był również burmistrzem Iławy. Takich jak ja było w Sejmie kilkunastu. Kiedy inni odsypiali pracowity tydzień w Sejmie, ja w poniedziałek o ósmej już musiałem urzędować w ratuszu. Było bardzo ciężko tak funkcjonować. Codzienne zaangażowanie w sprawy miasta odbijały się na mojej pracy jako parlamentarzysty.

– Teraz po raz pierwszy zostanie pan posłem zawodowym. Czy zatem będzie pan w Warszawie politycznym rycerzem?

– Na pewno nie zamierzam uprawiać sztuki medialnej i być ekspertem czy recenzentem na każdą okazję. Po niespełna roku pobytu w zarządzie województwa bardzo polubiłem temat infrastruktury i mam nadzieję znaleźć się w sejmowej komisji infrastruktury, może nawet w jej prezydium. Kolej, drogi, autostrady, lotniska, Internet – to mój żywioł i praca na szczeblu krajowym w tych tematach bardzo by mnie satysfakcjonowała.

– Co pan sądzi na temat okręgów jednomandatowych, gdzie jeden okręg ma swojego jednego posła?

– Kiedyś czytałem o Winstonie Churchillu, który w Wielkiej Brytanii był właśnie deputowanym z okręgu jednomandatowego. Dzięki temu cały czas musiał być z ludźmi, włącznie z pójściem z robotnikami na piwo. To zupełnie nowa jakość – bycie wśród ludzi, a nie pojawianie się na listach wyborczych i potem znikanie. W tej kadencji chciałbym być obecny wśród ludzi w powiatach iławskim, nowomiejskim, ostródzkim i działdowskim. Nigdy nie korzystałem skwapliwie z różnych zaproszeń, by pojawić się tu czy tam i wygłaszać coś sztampowego, ale będę się musiał nauczyć bywać...

– PO lansuje ordynację wyborczą opartą na okręgach jednomandatowych, z drugiej jednak strony jako lidera na liście wyborczej PO w okręgu elbląskim umieszcza Krzysztofa Liska, kandydata z Gdańska, co było powodem ostrej dyskusji miedzy władzami regionalnymi a centralą partii. Jak pan zachował się w tym konflikcie?

– Stanąłem z boku. To nie był mój problem. Moim zadaniem było nawiązanie dobrego, emocjonalnego kontaktu z wyborcami w Iławie.

– Czy pana podpis widnieje na jakimś pisemnym proteście wobec kandydatury Krzysztofa Liska w okręgu elbląskim?

– Pod niczym takim się nie podpisywałem. Jestem szeregowym członkiem PO. Kiedyś byłem szefem regionalnym Unii Wolności i to mi wystarczy na całe życie.

Poseł Lisek z kolei niedawno na łamach Gazety Wyborczej skrytykował to, że marszałek Żuchowski i pan załatwiliście modernizację drogi wojewódzkiej Susz-Iława-Sampława…

– Po to byliśmy w zarządzie województwa, by reprezentować miedzy innymi interes Iławy. Krzysztof Lisek widocznie myśli w kategoriach ogólnonarodowych, wręcz międzynarodowych i podziwiam go za to, ale tego poglądu nie podzielam. Ja wyszedłem z założenia, że jestem radnym wojewódzkim z Iławy i dopóki nie dadzą mi po łapach, będę dbał o interes Iławy i całego powiatu.

– Wychodzi więc na to, że Iława ma dwóch posłów od różnych spraw: pan od lokalnych, Lisek od ogólnopolskich i międzynarodowych…

– Z całym szacunkiem, ale Krzysztof Lisek nie jest posłem z Iławy, lecz z Gdańska.

– Wychodzi więc na to, że Iława i okolice będą mieć jednego posła, ale z duszą samorządowca?

– Zdecydowanie.

rozmawiał:
RADOSŁAW SAFIANOWSKI




Poseł-elekt Adam Żyliński w powyborczy poniedziałek
udzielił nam wywiadu w redakcji „Kuriera”.


  2007-10-24  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
107001958



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
ogloszenia@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.