Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2008-10-01

Gdy anioły płaczą...


Kilka dni temu otrzymałem na skrzynkę mailową niecodzienną wiadomość, chwytającą za gardło i bezpośrednią: „Pomóż nam pomóc głodującej Etiopii... z powodu niedożywienia każdego dnia umiera tam ok. 700 dzieci”. Dalej podany był numer konta bankowego. Był to krótki, zwarty apel do naszych sumień czy raczej wyłącznie do naszych kieszeni? Czy jako cywilizacja Europy potrafimy wciąż właściwie weryfikować autentyczne wołanie o pomoc, czy może coraz bardziej powodują nami odruchy Pawłowa?


Tomek Orlicz


Myśląc Etiopia, natychmiast dostrzegamy oczyma wyobraźni smród trzeciego świata, suchą jak pieprz pustynię i jakiegoś chuderlawego maratończyka. Później zlatują się tłuste muchy i obsiadają czarną, ruchliwą chmarą jakiegoś równie czarnego, wychudzonego dwulatka z nabrzmiałym brzuszkiem... Jeśli psa coś swędzi, ten po prostu się drapie albo ewentualnie iska. Co jednak, kiedy swędzi sumienie? A swędzi niczym alergia na Afrykę, niczym wartość dopłat do europejskiego rolnictwa – żeby to dało sobie spokój z nadprodukcją żywności – żeby ta, nie daj Boże, nie odpłynęła „niepotrzebnie” na czarny ląd. Przesłanie Brukseli jest aż nazbyt jasne: „Nie zawracajcie sobie głowy prymitywnymi Murzynkami, niech sobie Bamboludy dają radę same!”. Rozumiem potrzebę inwestycji w przyszłość, konieczność budowania odpowiednich infrastruktur ekonomicznych, nie potrafię jednak pojąć bezmyślności coraz bardziej bezdusznych biurokratów zawiadujących Stanami Zjednoczonymi Europy. Tak samo, jak nie potrafię sobie wyobrazić 700 miliardów dolarów tak pośpiesznie wpompowanych w bankrutującą gospodarkę USA. Ile to byłoby bochenków chleba? Ile dziecięcych, szczerych uśmiechów można by było kupić za taką sumkę?

Jeśli istnieją aniołowie, jeżeli przyglądają się naszym człowieczym poczynaniom, zapewne rzewnie płaczą nad naszym losem. Pochylają się nad nami i wypatrują naszej niewinności. I coraz częściej nie potrafią jej odnaleźć. No, chyba że wykupią ją za odpowiednią sumkę na aukcji internetowej... jak chociażby niewinność Rafaelli Fico z Neapolu – za 1 mln dolarów. Ta młodziutka, ledwie 20-letnia włoska modelka zaoferowała na sprzedaż kilka dni temu swą cnotę. Gdy o tym przeczytałem w internecie, przyznaję, zbladłem. Dziewczę pragnie rozmienić dziewictwo na pieniążki. Ot, tak sobie – gdyż ktoś wyrysował jej właśnie taki biznesplan przyszłości, wartej dokładnie bańkę. Inna „dziewoja” – Amerykanka – zażyczyła sobie za publiczne przerwanie swej błony dziewiczej marne 250 tys. dolarów. W tym przypadku konsumpcja niewinności (?) ma się dokonać w jednym z najznamienitszych domów publicznych Ameryki. Jednak najwartościowsza okazała się być inna, peruwiańska niewinność, która trzy lata wcześniej wywindowała cenę sprzedaży swego dziewictwa z marnych 5 tys. dolarów do 1,5 mln. Gracieli Yataco przyświecał jednak nieco inny, bardziej prozaiczny cel, a mianowicie leczenie chorej matki. Dziewictwo Peruwianki bardzo szybko stało się niemal kwestią narodowej dumy, wzniecając tumany nielichej burzy skrajnych nastrojów i opinii. Gdy cena dobiła do 1,5 miliona zielonych, Graciela wycofała się z „żonglowania” swoją niewinnością. Podejrzewam jednak, że niejako „po drodze” panna ta zarobiła o wiele więcej niż owe marne 5 tysiaków deklarowane na początku zabawy, więc de facto osiągnęła zamierzony cel. Podejrzewam także, że – nawet rozgrzeszona przez Kościół – w pewnym sensie straciła swą niewinność. A że nawet tego nie zauważyła? Cóż, trudno się mówi, a żyć przecież trzeba dalej. Jak przyrównać tak zdawałoby się odległe od siebie sprawy? Pominąwszy AIDS, choćby najbardziej ekstremalna prostytucja nijak przecież nie przystaje do śmiertelności afrykańskich dzieci...

Spróbujmy jednak zastanowić się, co właściwie miałyby nam do zaoferowania etiopskie dzieci? Ile dla nas – Europejczyków, Polaków, sumiennych obywateli naszych miast i wsi – warta jest ich niewinność, ich niezobowiązujące umieranie w cieniu naszego niemego przyzwolenia? Prawda jest taka, że w porównaniu z egzystencją ludzi trzeciego świata, niby żyjemy niczym królowie. Niezależnie od tego, czy bytujemy w mieście, w miasteczku czy na tak zwanej wiosze zabitej dechami. Czego by nie powiedzieć o polityce, o rządach czy o samorządach naszych małych ojczyzn, mamy dostęp do wszelkich zdobyczy cywilizacji. I im bogatszym jesteśmy społeczeństwem, tym wyraźniej powinniśmy słyszeć wołanie z Afryki, której część umiera na naszych oczach. Niektórzy zapewne powiedzą, że chrzanię, że przecież są takie i śmakie fundacje czy inne Caritasy. Jeśli jednak jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Dlaczego wciąż pozwalamy umierać niewinności? I to nie tylko tej afrykańskiej, peruwiańskiej czy niesprecyzowanej z nazwy, ale również i naszej, zaściankowej... Bo przecież „nikt nam nie wmówi, że czarne jest czarne, a białe to białe”, prawda?

Cóż, Afryka cała, skoro nie potrafimy sobie poradzić z własną polityką prorodzinną? Ktoś kiedyś odarł rzeczywistość nas otaczającą ze złudzeń, stwierdzając, że 80% wszystkiego na świecie należy do ledwie 20% jego obywateli. Pójdźmy dalej tym tropem, zaglądając na nasze, prowincjonalne podwórko i zastanówmy się, czy aby na pewno na jedną naszą najedzoną pociechę nie przypada... pięć głodnych? No, chyba tak źle to jeszcze u nas nie jest, chociaż... No właśnie – coraz częściej odnoszę wrażenie, że już za parę lat i nasze dzieci mogą zacząć śmiertelnie głodować. Niemożliwe? Że byłby to wstyd i hańba? Również tak do tej pory sądziłem, przyjmując na ślepo za pewnik niektóre „oczywistości” naszej rzeczywistości. W końcu my, Polacy, jesteśmy przecież jakimś tam przedmurzem wartości Europy. Zwątpiłem w to jednak tuż po tym, jak dostrzegłem pierwszego żebraka. Później przyszła kolej na pierwszego szabrownika śmietników – na ledwie ośmioletnią dziewczynkę... I na reakcję ludzi z osiedla, na którym stał odwiedzany coraz częściej przez tę dziewczynkę śmietnik. Ludzie ci – a jakże – w sposób niezwykle kulturalny rozwiązali niewygodny i wstydliwy problem. Dziś dziewczynka ta nie ma do czego wracać na tamto osiedle, gdyż odwiedzany przez nią zasobnik na śmieci z dnia na dzień się zdematerializował. Tyle dokładnie warta jest dla nas niewinność...

TOMEK ORLICZ

  2008-10-01  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
106984384



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
ogloszenia@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.