Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2009-12-02

Ludzie twierdzą, że Annę opętał diabeł


Szczęście jest bezcenne, a pieniądze go nie dają. Tak przynajmniej mówi stare przysłowie. Wiele osób twierdzi, że pieniądze nie mają dla nich znaczenia. Chciałoby się mocno w to wierzyć. Życie byłoby wtedy o wiele przyjemniejsze. I choć ludzkie życie jest ponoć bezcenne, to bez pieniędzy bywa po prostu niemożliwe.


Tomasz Reich


W życiu Anny zepsuło się coś w piątek. Jak każdego poranka szykowała synom jedzenie do szkoły, a potem już miała tylko nakarmić kury, bo o dziewiątej miał przyjść listonosz z gazetami. Codziennie tak samo. Kowalska nawet cieszyła się z tego, bo Wiergowski to poza gazetami przynosił jej zawsze jakieś nowiny z gminy. Dzięki temu była zawsze zorientowana i na czasie, bo tak to tylko jeździła do sklepu rowerem i w soboty z mężem do sklepu w Lubawie. Ale miasto kompletnie nie interesowało Anny, bo ludzie tam są bardziej zamknięci i na obcych patrzą nieufnie. Ale tego dnia listonosz był kwadrans wcześniej. I choć należał raczej do osób zawsze uśmiechniętych, to tym razem minę miał raczej nietęgą.

– Dzień dobry pani – powiedział chłodno.

– Co tam pan ma dla mnie?

– Dwa listy, pani Kowalska. Wolałbym ich nie dostarczać. Powiem pani, że czasami czuję się przeklęty i ludzie mnie chyba nienawidzą. Przynoszę im przecież różne wiadomości.

– Co też pan gada? Jaki pan jest znowu niedobry.

– Mam dwa pisma. Rachunek za telefon i pismo z urzędu. Pani wybaczy, ale dziś muszę już iść, bo noszę renty.

Kowalska trochę się spłoszyła. Nie przypuszczała, że listonosz będzie aż tak nieprzystępny. Odebrała dwa pisma, w tym jedno za potwierdzeniem odbioru. To wzbudziło jej niepokój, bo pismo przyszło z sądu. Było krótkie i jedyne, co z niego wyczytała kobieta, to że ma do zapłacenia ponad 50 tysięcy złotych. Już wtedy dotarło do niej, że to pismo za kredyt, który wzięła na samochód dla starszego syna. Adam obiecał matce, że będzie spłacał każdą ratę regularnie. Niestety, dopiero po ponad roku okazało się, że było kompletnie inaczej. Nic dziwnego, że w kobiecie coś pękło i wyszła z domu, żeby nigdy później nie wrócić.

Zbliżała się noc, a Anna nie wróciła do domu. Nie zrobiła obiadu, nie nakarmiła kur ani nie obejrzała nawet kolejnego odcinka „Jaka to melodia”. Antoni zdenerwował się i po raz kolejny zaczął jej szukać. Sprawdził wszystkie pomieszczenia w domu, zajrzał do stodoły i do szopy z narzędziami. Anny tam nie było. Nic dziwnego, że z minuty na minutę narastał w nim niepokój. Nie mogła się przecież zapaść pod ziemię. Tym bardziej, że rower stał pod domem, a i u sąsiadów nikt jej nie widział od kilku dni.

– Do licha, gdzieś ty się podziała? – powiedział do siebie samego. – Przecież człowiek nie znika jak kamień w wodę. Niemożliwe. Daj Boże, żeby tylko co złego ci się nie stało. Jakoś to będzie, przecież już nie z takimi problemami sobie radziliśmy. Tylko wróć już do nas. No, już wracaj.

Anny jednak nie było w domu ani tam, gdzie jej szukał mąż. Antoni miał wciąż w głowie ostatnią rozmowę z nią. Wtedy Kowalska miała łzy w oczach, bo nie mogła zrozumieć, dlaczego jej własne dzieci popełniły takie błędy. Nikt jednak nie spodziewał się, że kilka godzin później Anna po prostu przepadnie i nikt poza nią nie będzie miał odrobiny pojęcia, co się dzieje.

Dwa dni od zniknięcia żony Antoni postanowił w końcu zająć się pracą. Nie ma nic gorszego przecież od siedzenia w miejscu i ciągłego myślenia o tym, co mogło się wydarzyć. Mężczyzna założył szarą kapotę i wyszedł z domu. Na zewnątrz powietrze było już ciężkawe od pierwszych przymrozków. Dlatego Kowalski postanowił rozprawić się z podziurawioną folią na stogu, który znajdował się w bezpośrednim sąsiedztwie stawu. Szedł wydeptaną ścieżką, a przed nim podążał na swoich dostojnych psich łapach Azor. Pies nigdy nie opuszczał pana i rzadko oddalał się od podwórka, dlatego wyprawa nad staw była dla niego okazją, żeby wyprostować łapy i pohasać po łące. Jednak Azor im bardziej zbliżał się do stawu, robił się nerwowy, aż w końcu tylko z wiadomego psiego powodu skoczył do brzegu i zaczął ujadać. Kowalski zdenerwował się również, bo pies nigdy wcześniej się tak nie zachowywał.

– Azor, Azor, chodź tu. Do jasnej Anielki, co za pies, żeby na wodę tak szczekać. Czy ci się w tej łepetynie od tego powietrza poprzestawiało? – krzyczał mężczyzna. – Wracaj tu. Tak to spłoszysz ryby.

Dopiero po minucie Kowalskiemu przed oczami wyrosła tafla stawu, którego powierzchnia była wyjątkowo spokojna i tylko od czasu do czasu na środku zbiornika sterczały bezwładnie nogi. Dopiero teraz zrozumiał, że Azor wcale nie szczeka na ryby w wodzie, a na to, co raczej wyczuł na odległość. Przecież nawet woda nie zmyła zapachu, który tak dobrze znał od początku swojego życia. To ręce Anny karmiły go codziennie, a jak miała lepszy humor, to i pogłaskała to kudłate szczęście. Kowalski szybko zorientował się, że to jego żona unosi się w toni stawu, który nie wiedzieć czemu, upatrzyła sobie jako miejsce śmierci. Musiała tak pływać po powierzchni aż dwa dni, bo od jej butów, które porzuciła na brzegu, odklejały się już podeszwy. Mężczyzna na widok topielca upadł tylko na mokrą ziemię i przez dobrych dziesięć minut nie umiał się z niej podnieść. Z oczu popłynęły mu tylko łzy, ale nie był w stanie nic powiedzieć. Tylko z całej siły zawył, aż echo jego jęku rozniosło się po okolicy.

Policja nie ma żadnych wątpliwości. To było samobójstwo. Kobieta lat 54, Anna K. wyszła ze swojego domu w Pomierkach około godziny 7, kiedy jeszcze dzień nie zaczął się na dobre. To był zamach na życie. Wszystkie poszlaki na to wskazują, bo na miejscu nic podejrzanego nie znaleziono. Kobieta umiejętnie przywiązała sobie pętlę, a później weszła do wody z workiem zboża, który miał być znakomitym narzędziem do odebrania sobie życia. Anna straciła całkowicie chęci i wiarę w życie. Ludzie w okolicy twierdzą, że musiał ją opętać diabeł.

Być może pieniądze szczęścia nie dają, ale bez nich życie w ludzkiej rzeczywistości bywa niemożliwe. To ludzie sami sobie zgotowali taki los.

TOMASZ GÜNTHER REICH

  2009-12-02  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
106991670



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
ogloszenia@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.